Zdrowy organizm człowieka potrzebuje światła. Coraz krótsze dni i chmurne niebo źle wpływają na nasze samopoczucie. Dla wielu jesień jest najmniej lubianą porą roku. Posiłkujemy się wtedy wypadami do miejsc, gdzie słońca nie brakuje albo przynajmniej witaminą D3. Wyczekujemy wiosny, gdy dni znowu staną się dostatecznie długie.
Ciemność. Czy ktoś w ogóle ją lubi? Owszem, są tacy. „Coraz to inni niegodziwi buntują się przeciw światłu, nie chcą znać jasnych dróg ani kroczyć ścieżkami dnia. Nim zaświta, powstają mordercy, napadają ubogich i potrzebujących, a w nocy są zwykłymi złodziejami. Cudzołożnik wypatruje zmierzchu, liczy na to, że nikt go nie dostrzeże i zakłada zasłonę na twarz. Włamują się po ciemku do domów, a za dnia zaszywają się głęboko, nawet nie chcą pokazać się w świetle. Bo dla nich wszystkich poranek to cień śmierci, dobrze znają wszystkie jego strachy” [Jb 24,13-17]. Zdaje się, że takich ludzi jest całkiem sporo. Książę ciemności na tyle opanował ich serca, że wolą przebywać w ciemnym kącie. Światło dla nich to dyskomfort.
A co z tymi, którzy pragną światłości? „Nowina, którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam przekazujemy, brzmi tak: Bóg jest Światłem i nie ma w Nim żadnej ciemności. Gdybyśmy powiedzieli, że łączy nas z Nim jakaś więź, a jednocześnie żylibyśmy w ciemności, byłoby to kłamstwo. Nie postępowalibyśmy zgodnie z prawdą. Jeśli jednak żyjemy w Świetle, tak jak On sam jest w Świetle, to łączy nas wzajemna więź, a krew Jezusa, Jego Syna, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” [1J 2,5-7].
Bóg jest Światłem. „Jedyny nieśmiertelny, żyjący w świetle niedostępnym, Ten, którego nikt z ludzi nie widział i zobaczyć nie jest w stanie” [1Tm 6,16]. W Bogu nie ma żadnej ciemności. Kto chce mieć z Nim społeczność, tym samym postanawia, że nie będzie miał już żadnej ciemnej strony życia. Standardem społeczności z Bogiem jest bowiem życie w światłości. Jak to możliwe? Dzięki Synowi Bożemu, Jezusowi Chrystusowi.
Bóg nie zostawił świata na pastwę sił ciemności. Zmiłował się nad pogrążonymi w duchowych mrokach ludźmi. „Na świat bowiem nadciągało prawdziwe światło, które oświeca każdego człowieka” [1J 1,9]. Tym światłem okazał się sam Syn Boży. „Jezus znów skierował do nich słowa: Ja jestem światłem świata. Kto idzie za Mną, na pewno nie będzie błądził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” [J 8,12]. „Ja przyszedłem na świat jako światło, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostał w ciemności” [J 12,46]. Przez wiarę w Jezusa Chrystusa grzesznik staje się dzieckiem Bożym. Otrzymuje Jego naturę. Pozostawia mroczne zakamarki, „by rozgłaszać wspaniałość Tego, który go wyrwał z ciemności i wprowadził w swoje zachwycające światło” [1Pt 2,9]. Tak jest. Każdy prawdziwy chrześcijanin staje się synem światłości.
Cechą ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa jest umiłowanie światła. Objawia się ono poprzez proces systematycznego rozświetlania ich życia. „Lecz ścieżka sprawiedliwych jest jak blask porannej zorzy, która z wolna sprowadza jasny dzień. Droga bezbożnych to stąpanie w gęstym mroku — nie wiadomo, o co można się potknąć!” [Prz 4,18-19]. Ta natchniona przez Ducha Świętego informacja pomaga nam lepiej poznać samych siebie. Wolimy brzask, czy zmierzch? W którą stronę zmierzamy? Kiedy czujemy się lepiej? Gdy robi się jaśniej, czy może wówczas, gdy zaczyna się ściemniać? „Oto na czym polega sąd: Światło przyszło na świat, lecz ludzie wybrali ciemność, gdyż ich postępki były złe. Ten bowiem, kto postępuje nieuczciwie, nie lubi światła i z obawy przed wykryciem nawet nie zbliża się do niego. Kto jednak postępuje zgodnie z prawdą, nie boi się światła; chce on, aby stało się jasne, że to, co czyni, wypływa z szacunku dla Boga” [J 3,19-21].
Światło Chrystusowe nie ogarnia nas ani automatycznie, ani wszystkich jednakowo. Trzeba nam świadomie go pragnąć i wystawiać się na jego działanie. „Noc przeminęła — i dzień się przybliżył. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a włóżmy na siebie zbroję światła. Postępujmy godnie, jak za dnia. Odrzućcie hulanki i libacje, rozpustę i rozwiązłość, kłótnię oraz zazdrość. Przywdziejcie raczej Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starań, by zaspokajać żądze ciała” [Rz 13,12-14]. Biblia wzywa nas, abyśmy już więcej nie wchodzili w mroczne miejsca i układy. „Przestańcie wprzęgać się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż za towarzystwo sprawiedliwości z bezprawiem? Co za wspólnota światła i ciemności?” [2Ko 6,14].
Przynależność do Jezusa Chrystusa zobowiązuje nas do nowej jakości życia i to w każdej dziedzinie. „Kiedyś wprawdzie byliście ciemnością, teraz jednak — światłem w Panu. Poczynajcie więc sobie jako dzieci światła; a owoc światła wyraża się we wszelkiej dobroci, w sprawiedliwości i prawdzie. Jako tacy skupiajcie się na tym, co jest miłe Panu. Nie bądźcie uczestnikami bezowocnych czynów ciemności. Obnażajcie raczej ich bezwartościowość. Bo o tym, co się wśród ludzi nieprawych potajemnie dzieje, wstyd nawet mówić. A wszystko to staje się jasne dzięki światłu. Światło ujawnia ukryte sprawy. Dlatego czytamy: Obudź się, który śpisz! Powstań z martwych! A zajaśnieje ci Chrystus” [Ef 5,8-14].
Jesteśmy odpowiedzialni za utrzymanie się w przypisanej nam strefie światła. „Wy wszyscy jesteście synami światła i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności. Nie śpijmy więc jak pozostali, lecz czuwajmy i bądźmy trzeźwi. Bo ci, którzy śpią, śpią w nocy, a ci, którzy się upijają, upijają się w nocy. My zaś, którzy należymy do dnia, bądźmy trzeźwi, jako ci, którzy przywdziali pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia. Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, ale na zachowanie zbawienia przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa” [1Ts 5,5-9].
Chrystus Pan, mało tego, że nas oświecił i uczynił synami światła, to jeszcze powołał, abyśmy spełniali tę samą rolę, którą On pełnił chodząc po tej ziemi. „Wy jesteście światłem świata. Nie da się ukryć miasta, które leży na górze. Nie zapalają też lampy, by ją postawić pod garnkiem. Światło umieszcza się na świeczniku, skąd obecnym w domu świeci najskuteczniej. Tak niech i wasze światło świeci wobec wszystkich. Niech ludzie zobaczą wasze szlachetne czyny i wielbią waszego Ojca w niebie” [Mt 5,14-16]. To zadanie wykonujemy poprzez głoszenie ewangelii, uwierzytelniane nienagannym życiem, „tak byście jako dzieci Boga byli bez zarzutu, nienaganni i szczerzy pośród tego zepsutego, wynaturzonego pokolenia. Na jego tle świecicie jak gwiazdy na niebie” [Flp 2,15].
Duchowa ciemność wśród ludzi i wynikający zeń brak ich otwartości na ewangelię nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem. „A jeśli nawet głoszona przez nas dobra nowina jest zakryta, to jest tak w przypadku tych, którzy giną, niewierzących, których umysły zaślepił bóg tego wieku, aby nie dotarło do nich światło dobrej nowiny o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga. Gdyż nie siebie samych głosimy, lecz Jezusa Chrystusa — Pana„. Dziwić i niepokoić powinno nas to, gdy sami robimy się obojętni na Słowo Boże i sercem zaczynamy zwracać się ku duchowym mrokom. „Bo Bóg, który rozkazał, by w ciemności zabłysło światło, rozpromienił nim nasze serca, byśmy poznali blask chwały Boga promieniującej z oblicza Jezusa Chrystusa” [2Ko 4,3-6]. Czy naprawdę tak się stało?
Możemy to ustalić badając siebie samych, na ile pragniemy towarzystwa ludzi odrodzonych z Ducha Świętego i trwających w procesie uświęcenia. Gdyby ciągnęło nas bardziej do świeckiego towarzystwa, aniżeli do wierzących, to mogłoby oznaczać, że nasza wiara w Jezusa jest fikcją. „Jeśli jednak żyjemy w Świetle, tak jak On sam jest w Świetle, to łączy nas wzajemna więź, a krew Jezusa, Jego Syna, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” [1J 1,7]. Prawdziwi synowie światła kochają się wzajemnie. Przyjaźnią się z innymi świętymi i garną się do społeczności z nimi. „Kto twierdzi, że jest w Świetle, a nienawidzi swojego brata, właściwie nie wyszedł z ciemności. W Świetle trwa ten, kto kocha swego brata. W takiej osobie nie ma też nic, co mogłoby dla innych stać się przyczyną upadku. Kto natomiast nienawidzi swojego brata, tkwi w ciemności i w niej się porusza. Człowiek ten nie wie, dokąd zmierza, gdyż ciemność dotknęła jego oczu” [1J 2,9-11].
Tak. Na postawie własnych upodobań, wyborów i kontaktów możemy na bieżąco ustalać, czy rzeczywiście chodzimy w światłości. Wystarczy przeanalizować swoje myśli i zachodzące w nas procesy. W którą stronę nas ciągnie? Wolimy zmierzch, czy brzask? Co jest bliższe naszemu sercu? Gdy ulegamy zeświecczeniu, gdy liberalizują się nasze poglądy, gdy coraz łatwiej i bez wyrzutów sumienia przechodzimy nad swoim grzechem do porządku dziennego, gdy stronimy od przebywania z ludźmi wierzącymi w Jezusa – to znaczy, że ogrania nas ciemność. Jeżeli natomiast ciągnie nas do Biblii, do modlitwy, do społeczności z innymi wierzącymi, a po duchowym upadku odczuwamy straszliwy dyskomfort – to znaczy, że zbliżamy się do światłości. Bo ścieżka sprawiedliwych jest jak blask porannej zorzy, która z wolna sprowadza jasny dzień
Related Posts
Zwróć się ku Nadchodzącemu!
Posted by Marian Biernacki - 11 kwi
Próba odosobnienia
Posted by Marian Biernacki - 4 kwi
Uważajcie na siebie!
Posted by Marian Biernacki - 21 mar