Dziś proponuję garść myśli o podejściu chrześcijanina do cierpienia. W świetle Biblii widać, że może ono pojawić się z różnych powodów. Jak je rozumieć i przeżywać? Co cierpienie wnosi w życie chrześcijanina?
Dość często cierpienie jest sposobem dyscyplinowania i wychowywania nas przez Boga. Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi i zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało [Hbr 12,4-13].
Z powyższego fragmentu Pisma Świętego jasno wynika, że cierpienie, chociaż samo w sobie bardzo nieprzyjemne, bywa środkiem wychowawczym, stosowanym przez Boga w stosunku do Jego dzieci. I przynosi dobre skutki: Pomaga wierzącym w walce z grzechem. Napomina i zachęca do podobania się Bogu. Jest dla naszego dobra. Świadczy o naszym bliskim związku z Bogiem. Mało tego, cierpienie pozwala osiągnąć szczególny poziom dojrzałości, jak to się stało z samym Jezusem [zobacz Hbr 5,7-9]. Warto jest cierpieć w ramach Bożej dyscypliny, bo gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni [1Ko 11, 32].
Inną przyczyną cierpień chrześcijanina jest wrogość i prześladowanie ze strony świata. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego [Mt 10,34-36]. Wrogość domowników nie bierze się z tego, że robimy im na złość i niestosownie się zachowujemy, co stanowi przyczynę wielu typowych konfliktów. Biblia zobowiązuje nas przecież do należytego starania się o domowników. A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego [1Tm 5,8]. Rzeczywistą przyczyną konfliktu z najbliższymi i towarzyszącego mu cierpienia, nie jest więc złe zachowanie chrześcijanina, a jego wiara w Pana Jezusa.
Prawdziwi chrześcijanie nie są zdziwieni takim obrotem sprawy. A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie [Mk 8,34]. Zostaliśmy wezwani do codziennego brania swojego krzyża i naśladowania w tym Jezusa. Zawiera się w tym również znoszenie wrogości i prześladowań. Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą [2Tm 3,12]. Powody są oczywiste: Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo moje zachowali i wasze zachowywać będą. A to wszystko uczynią wam dla imienia mego, bo nie znają tego, który mnie posłał [Jn 15,19-21].
Wrogość i prześladowanie ze strony świata to dla chrześcijan żadna tragedia. Wręcz przeciwnie, świadczy, że jesteśmy po właściwej stronie. Wskazuje na to radość wychłostanych apostołów. A oni odchodzili sprzed oblicza Rady Najwyższej, radując się, że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia jego [Dz 5,41]. Biblia jednoznacznie podkreśla normalność i pozytywną wartość aktów wrogości i prześladowania za wiarę. Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga. Przeto i ci, którzy cierpią według woli Bożej, niech dobrze czyniąc powierzą wiernemu Stwórcy dusze swoje [1Pt 4,12-16.19]. Jeszcze dosadniej przemawia Słowo Boże w Liście do Filipian: Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć, staczając ten sam bój, w którym mnie widzieliście i o którym teraz słyszycie, że go staczam [Flp 1,29-30]. Apostoł Paweł sam doświadczał licznych aktów wrogości i prześladowania z tego powodu, że stał się chrześcijaninem.
Właśnie! Pisząc o cierpieniu ludu Bożego nie sposób pominąć reperkusji dotykających przywódców Kościoła. W wielu społeczeństwach i środowiskach przywódcy są postawieni wysoko i nie doznają trosk typowych dla niższych warstw społecznych. Pośród ludu Bożego jest inaczej! Biblia wiąże z przywództwem chrześcijańskim szereg cierpień, które omijają zwykłych wiernych. Gdy Herod targnął się na niektórych członków zboru, to praktycznie się okazało, że ścięty został Jakub, a do aresztu trafił Piotr. To przywódcy, a nie zwykli wierni, w pierwszej kolejności trafiają na celownik władzy świeckiej i religijnej. Bóg im tego nie oszczędza, bo kształtowanie charakteru dobrego sługi Bożego wymaga przejścia przez wiele cierpień.
Przywódcy są bardziej narażeni na reperkusje również z powodu brania na siebie rozmaitych cierpień, które w innej roli by ich nie spotkały. Nadstawiają głowy za innych, sami cierpią, aby innym było potem lżej. Teraz raduję się z cierpień, które za was znoszę i dopełniam na ciele moim niedostatku udręk Chrystusowych za ciało jego, którym jest Kościół [Kol 1,24]. Prawdziwe przywództwo w Kościele już tu na ziemi sporo kosztuje. Ponadto wiemy z Biblii, że przywódców czeka surowszy sąd. Jednym słowem, piękna rola starszego zboru zawiera w sobie element, którego niejeden amator prestiżu nie jest w stanie przełknąć.
Podsumujmy. Cierpimy, bo Bóg nas uznał za swoich synów i chce nas dobrze wychować, abyśmy nadawali się Królestwa Bożego. Cierpimy, bo świat nas nienawidzi i prześladuje. Cierpimy, bo Bóg przygotowuje nas do jakiejś przywódczej roli, a w tych szeregach nie chce mieć mięczaków. Czy można powiedzieć, że takie cierpienia są czymś złym dla ludzi wierzących?