Trzecia część wykładu o małżeństwie
Mąż i żona – to jeden człowiek, jedno ciało! Cudowny organizm wspaniale funkcjonujący, gdy obydwie jego połowy, on i ona, skupiają się na pełnieniu wyznaczonej im przez Boga roli. Mąż ma miłować żonę tak, jak Chrystus Kościół. Żona ma ulegać mężowi tak, jak Kościół Chrystusowi. Omówiliśmy to w poprzednim wykładzie.
Dlaczego tak łatwo przestajemy się troszczyć o małżeństwo? Często bardziej zabiegamy o swoją firmę biznesową, o przyjaciół, czy nawet o działalność kościelną, aniżeli o swoje małżeństwo. Lecz uwaga! Nikt nie „dostaje” partnera na zawsze. Dozgonna to ma być nasza odpowiedzialność za utrzymanie i pielęgnowanie małżeństwa. A małżeństwo może przechodzić rozmaite fazy współżycia. Czasem niespodziewanie znajdzie się na niebezpiecznym zakręcie. Czasem przychodzi na związek dwojaga ludzi jakaś próba i ciężkie doświadczenie. Dlatego teraz, na użytek tego rozważania posiłkując się obrazem komputera, porozmawiamy o trzech trybach stanu małżeńskiego. Małżeństwo może działać w trybie normalnym, w trybie awaryjnym (kryzysowym) bądź w trybie serwisowym (naprawczym).
I. STAN MAŁŻEŃSKI W TRYBIE NORMALNYM
Standardem chrześcijańskiego małżeństwa jest obopólne staranie o to, by podobać się współmałżonkowi. Wprawdzie w nauce apostolskiej wzajemne dogadzanie sobie zaliczone zostało do spraw tego świata, lecz zarówno mąż, jak i żona, mają względem siebie wręcz taki obowiązek. A ten, kto ma żonę, troszczy się o sprawy świata, jak dogodzić żonie. […] Mężatka natomiast troszczy się o sprawy świata, chce dogodzić mężowi [1Ko 7,33-34]. Kto chciałby skupiać się w życiu na wyższych, wyłącznie duchowych celach, ten nie powinien wstępować w związek małżeński. Kto zaś już jest w stanie małżeńskim ma ważne i jak najbardziej biblijne zadanie, aby zyskiwać upodobanie w oczach partnera.
Tryb normalny małżeństwa charakteryzuje się także ustawicznym pielęgnowaniem więzi małżeńskiej. Spójrzmy na to w świetle drugiego rozdziału Pieśni na Pieśniami. Po pierwsze, wyraża się to w dobrym mówieniu o współmałżonku. Jak lilia między cierniami, tak moja przyjaciółka między dziewczętami. Jak jabłoń wśród drzew leśnych, tak mój miły między młodzieńcami. W jego cieniu pragnę odpocząć, gdyż jego owoc jest słodki dla mego podniebienia… [PnP 2,2-3]. Chrześcijanka mówi o swoim mężu same dobre rzeczy. Mąż chwali swoją żonę, jak tylko może. To buduje dobrą atmosferę między nimi samymi ale i wokoło nich.
Po drugie, zarówno mąż jak żona w prawidłowo funkcjonującym małżeństwie mają wyraźne poczucie zaspokajania ich potrzeb życiowych przez współmałżonka. Wprowadził mnie do winiarni, której godłem dla mnie jest miłość. Pokrzepił mnie plackami z rodzynków, posilił mnie jabłkami, bo jestem chora z miłości [PnP 2,4-5]. Nie wystarczy tu samoświadomość małżonka, że dobrze zaspokaja potrzeby partnerki. Rzecz w tym, żeby ona takie odczucie nosiła w sercu i takie twierdzenie miała na ustach. Nie wystarczy, że żona będzie karmić samą siebie przekonaniem, że dobrze zaskopkaja potrzeby męża. Ważne, co on ma na ten temat do powiedzenia.
Po trzecie, małżonkowie mają ze sobą dobry kontakt fizyczny i chętnie przytulają się do siebie. Jego lewica jest pod moją głową, a jego prawica obejmuje mnie [PnP 2,6]. Człowiek potrzebuje dotyku. Zwłaszcza w czasach gdy często jest on krokiem ryzykownym, gdy tak łatwo można stanąć pod zarzutem naruszania czyjejś intymności, gdy społeczeństwo ogarnia obsesja złego dotyku, dotyk między mężem i żoną staje się wartością nie do przecenienia. Mówiąc wiosną bieżącego roku na ten temat, apelowałem: Przytulaj dwanaście razy dziennie – by prawidłowo się rozwijać. Osiem razy dziennie – by zachować zdrowie. Cztery razy dziennie – by przeżyć!
Czwartą oznaką normalności związku małżeńskiego jest wzajemna rozmowa. Mój miły odzywa się i mówi do mnie: Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź! Bo oto minęła zima, skończyły się deszcze, ustały. Kwiatki ukazują się na ziemi, czas śpiewu nastał i gruchanie synogarlicy słychać w naszej ziemi. Figowiec zarumienia już swoje owoce, a winna latorośl zakwita i wydaje woń. Wstańże, moja przyjaciółko, moja piękna, chodź! Gołąbko moja w rozpadlinach skalnych, w ukryciu szczelin! Daj mi oglądać swoje oblicze, daj mi usłyszeć swój głos, gdyż słodki jest twój głos i pełna wdzięku twoja postać [PnP 2,10-14]. Jak widać, była to bardzo miła rozmowa.
Wielu mężów ogranicza rozmowę ze swoimi żonami do przekazywania krótkich komunikatów zawierających niezbędne ich zdaniem informacje. Tymczasem żony pragną czegoś więcej. Chciałyby, aby słowa ich mężów choć trochę i przynajmniej od czasu do czasu były mniej techniczne, a bardziej poetyckie, podobnie jak słowa Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami. Nic w pielęgnowaniu relacji małżeńskich nie zastąpi dobrej rozmowy. W każdych okolicznościach powinna ona być serdeczna, szczera i naturalna.
Mówiąc o prawidłowym związku małżeńskim nie sposób pominąć kwestii współżycia seksualnego. Nie odmawiajcie sobie nawzajem współżycia, chyba że za obopólną zgodą, na pewien okres, by skupić się na modlitwie. Potem jednak znów podejmujcie współżycie, aby was szatan nie wystawiał na próbę, wykorzystując wasz brak powściągliwości [1Ko 7,5]. Seks w małżeństwie ma być jego chlebem powszednim. Z jaką częstotliwością?
Biblia ustanawia ważną zasadę w podejściu do kwestii współżycia małżonków. Mąż niech zaspokaja potrzeby żony, a żona – męża. Nie żona rozporządza własnym ciałem, lecz mąż. I, podobnie, nie mąż rozporządza własnym ciałem, lecz żona [1Ko 7,3-4]. Innymi słowy, o fizycznym zbliżeniu decydują potrzeby i pragnienia nie własne, a współmałżonka. Żona, która nie ma chęci na seks, nie unika męża. Jest gotowa na to, aby mąż rozporządził jej ciałem. Płonący pragnieniem współżycia mąż nie daje się ponieść własnej pożądliwości. Dopytuje się o rozporządzenie żony w tym zakresie. Oczywiście, rozporządzanie sobą nawzajem wymaga dobrej, chociażby niewerbalnej komunikacji między małżonkami. Pielęgnując wzajemne relacje bardzo szybko uczą się odczytywania specyficznych sygnałów wysyłanych przez partnera, które przesądzają o takiej ich aktywności seksualnej, która nie nosi znamion egoizmu.
Gdy małżeństwo działa w trybie normalnym, to obydwoje współmałżonkowie są jednakowo obciążeni i jednakowo szczęśliwi. Dbają o to, by podobać się współmałżonkowi. Rozmawiają. Troszczą się o siebie i wzajemnie się wspomagają. Ufają sobie. Dają sobie nawzajem spory margines błędu. Łatwo przebaczają.
II. STAN MAŁŻEŃSKI W TRYBIE AWARYJNYM (JAKIŚ BŁĄD, KRYZYS)
Z taką sytuacją mamy do czynienia wówczas, gdy niektóre normalne funkcje małżeńskie albo w ogóle przestają działać, albo te działające nie działają w pełnym zakresie. Tak jest na przykład w przypadku poważnej choroby współmałżonka. Zwłaszcza w przypadkach zaburzeń osobowości, problemów psychicznych lub niepełnosprawności jednego ze współmałżonków, trwałość związku małżeńskiego leży w rękach partnera zdrowego. Bardzo namawiam osoby dotknięte tym problemem do obejrzenia filmu pt. „Miłość, która trwa”, którego polskojęzyczną wersję wyprodukowali ludzie z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Świadectwo czterech związków małżeńskich, które się z tym problemem zmierzyły, może niejednemu z nas okazać się bardzo pomocne.
W tryb kryzysowy małżeństwo popada także w wyniku upadku moralnego współmałżonka. Zdrada, chociażby jednorazowa i nie wiem jak bardzo zroszona łzami pokuty, mocno zaburza funkcjonowanie związku. Czy może kto chodzić po rozżarzonych węglach, a jego stopy się nie poparzą? Tak jest z tym, kto chodzi do żony swojego bliźniego; nie ujdzie bezkarnie ten, kto się jej dotyka. Czy nie pogardza się złodziejem za to, że kradnie, nawet, aby zaspokoić głód? A gdy go złapią, musi oddać siedmiokrotnie, musi oddać całe mienie swojego domu. Lecz kto cudzołoży z zamężną, jest pozbawiony rozumu, a kto chce samego siebie zgubić, niech tak robi. Ciosów i wstydu się doszuka, nie zmaże swej hańby. Gdyż zazdrość wywołuje gniew męża, który w dniu zemsty nie zna pobłażania; nie przyjmie żadnego okupu i nie zgodzi się nań, choćbyś dawał dużo darów [Prz 6,28-35]. Taki kryzys w małżeństwie może skończyć się rozwodem i Biblia dopuszcza taką ewentualność. Jednakże nie zawsze tak być musi. Zdradzony partner, chociaż ma prawo rozejść się z niewiernym współmałżonkiem, niekoniecznie musi tak robić.
Przede wszystkim, dzięki Bogu mamy do dyspozycji cudowny instrument przebaczenia. Wierzącego męża i żonę stać na to. Nawet bez stawiania warunków wstępnych można winowajcy odpuścić jego grzechy. Tym bardziej, gdy widać jego skruchę. Odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia [Łk 6,37]. Trzeba tu także pamiętać o tym, że zapętlony upadkiem współmałżonek potrzebuje pomocy. Przecież chodzi o jego zbawienie, o to, gdzie będzie spędzać wieczność. Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony [Ga 6,1-2]. Niechby przyłapani na grzechu, mąż lub żona, ze strony swego współmałżonka mogli spodziewać się, nie rozgłoszenia jego grzechu, a bardziej poprawiania go w Chrystusowym duchu przebaczenia i miłosierdzia.
Kolejną sytuacją, gdy w małżeństwie włącza się tryb awaryjny jest rozłąka. Małżeństwo zawiązuje się po to, aby żyć razem, blisko siebie. Lepiej dwóm niż jednemu. Bo łatwiej im w trudzie. Jeśli jeden upadnie, drugi go podniesie. Nad samotnym natomiast nikt się nie pochyli! Gdy leżą dwie osoby, jedna drugą grzeje. A człowiek samotny? Musi liczyć na siebie. Ponadto jeśli jednego może ktoś pokonać, dwóm łatwiej się ostać [Kzn 4,9-12]. Emigracja ekonomiczna, wyjazdy służbowe, robienie przez małżonków odrębnych karier zawodowych – to poważnie zakłóca normalność pożycia małżeńskiego. Mąż i żona, oddzieleni tysiącami kilometrów, zmagają się w pojedynkę z pokusami i przeciwnościami losu. Może i do siebie dzwonią, może i patrzą na siebie rozmawiając przez Skype, ale funkcjonalność ich związku jest przez rozłąkę bardzo ograniczona. Przedłużanie takich stanów awaryjnych łatwo może skończyć się rozpadem małżeństwa.
Stany kryzysowe pomiędzy mężem i żoną występują także na okoliczność rozmaitych problemów. Trudności z dziećmi. Tarapaty finansowe. Rozchwianie emocjonalne w okresie menopauzy lub andropauzy. Zaburzenia osobowości. Zły wpływ otoczenia na jednego ze współmałżonków. Małżeństwo nie działa wówczas normalnie. Liczne nieporozumienia, przekora, złe słowa, gniew lub obojętność, sprawiają, że radość ze współmałżonka i poczucie sensowności życia razem niebezpiecznie się redukuje. Trzeba bardzo starać się o to, aby maksymalnie skracać takie stany awaryjne w małżeństwie. Niechby żona o mężu, jak Dawid o PANU, mogła mówić: Bo tylko chwilę trwa gniew jego, ale życzliwość jego całe życie [Ps 30,6].
Bardzo poważnym przypadkiem trybu awaryjnego w małżeństwie jest brak lub utrata więzi duchowej między mężem i żoną. Gdy jedno ze współmałżonków nie należy do Chrystusa lub traci wiarę – a nadal chce żyć razem – wierzący partner takiego związku siłą rzeczy musi liczyć się z szeregiem ograniczeń w funkcjonalności swego małżeństwa. Jeżeli nawrócenie jednego z partnerów nastąpiło już w trakcie trwania związku i to wywołało stan kryzysowy, to wierząca strona może modlić się o rychłe nawrócenie swego męża lub żony i ma moralne prawo spodziewać się, że kryzys braku jedności duchowej szybko minie.
W trudniejszej sytuacji jest wierząca osoba, która świadomie związała się z niewierzącym partnerem, bagatelizując apostolskie pouczenie, że należy pobierać się w Panu [1Ko 7,39]. W takim przypadku tryb awaryjny związku małżeńskiego może trwać długo. Bóg bowiem może wyznaczyć konkretne lata ponoszenia konsekwencji z tytułu okazanego Mu nieposłuszeństwa. Tak było na przykład z Izraelitami. Według liczby dni, w ciągu których badaliście tę ziemię, a było ich czterdzieści, dzień licząc za rok, będziecie ponosić karę za wasze winy przez czterdzieści lat i doznacie mojej niechęci [4Mo 14,34]. Na szczęście Bóg jest wspaniałomyślny i widząc szczerą pokutę może skrócić ten trudny okres do niezbędnego minimum.
W sytuacji braku jedności duchowej ze współmałżonkiem, osoba wierząca powinna wiernie wykonywać wszystkie funkcje przypisane jej przez Słowo Boże, bo taka jej postawa dobrze rokuje na przyszłość. Podobnie wy, żony, bądźcie uległe mężom swoim, aby, jeśli nawet niektórzy nie są posłuszni Słowu, dzięki postępowaniu kobiet, bez słowa zostali pozyskani, ujrzawszy wasze czyste, bogobojne życie [1Pt 3,1-2].
Mówiąc o awaryjnym trybie związku małżeńskiego nie mogę nie wspomnieć o jego toksyczności, gdy obydwoje partnerzy przestają postępować właściwie i wspólnie schodzą z drogi posłuszeństwa Słowu Bożemu. Jedno staje się wówczas warte drugiego. Nakręcają się wzajemnie w złym nastawieniu do zboru. Razem zaczynają nadużywać alkoholu, kłamać, obmawiać lub kraść. Biblijnym przykładem takiego małżeństwa są Ananiasz i Safira, opisani w piątym rozdziale Dziejów Apostolskich. Jako mąż i żona działali zgodnie i razem, ale ich związek – pomimo przynależności do Kościoła – stał się na tyle toksyczny, że zakończył się nagłą śmiercią obojga.
Mężu i żono! Gdy zaczynasz ulegać jakiemuś grzechowi – masz szczęście, że obok ciebie jest wierzący partner, który dostrzeże twój upadek duchowy i zacznie mu przeciwdziałać. Doceń taką postawę współmałżonka! Bo jeśli – nie daj Boże – zacznie dzielić z tobą twój grzech i razem będziecie się w nim zanurzać, to wasze małżeństwo długo nie pociągnie. Wspólnie popełniany grzech jest awarią w najwyższym stopniu niebezpieczną.
Gdy pewnego razu silnik mojego samochodu na autostradzie w Niemczech przełączył się w stan awaryjny, powiedziano mi, ażebym czym prędzej pojechał do serwisu. Wprawdzie nadal w ograniczonym stopniu mogłem kontynuować jazdę, ale groziło to dalszymi uszkodzeniami i znacznie większymi kosztami naprawy. Tak właśnie jest z małżeństwem w trybie awaryjnym. Nie wolno nam go bagatelizować. Trzeba możliwie najszybciej przejść w tryb naprawczy.
III. STAN MAŁŻEŃSKI W TRYBIE SERWISOWYM (NAPRAWCZYM)
Małżeństwo, które źle funkcjonuje, potrzebuje opamiętania. Trzeba, aby obydwoje, mąż i żona, uznali, że ich związek wymaga naprawy. Być może niektóre błędy będą mogli wówczas usunąć samodzielnie. Wspólna narada, studium Słowa Bożego, decyzja i podjęcie z modlitwą kroków naprawczych zaowocuje powrotem ich małżeństwa do trybu normalności. Ważne, żeby zrobili to w kontakcie z Bogiem, który stworzył instytucję małżeństwa. Konfigurowanie związku mężczyzny i kobiety po swojemu może skończyć się pogorszeniem sytuacji, a nawet całkowitym rozpadem związku. Trzeba im wezwać na pomoc Najwyższego. Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie [Rz 10,13]. Dodajmy, że czasem pomocny może okazać się w tym dobry duszpasterz, ale nie przeceniałbym jego znaczenia. Kilkudziesięcioletnie doświadczenia i obserwacje uczą, że jeżeli małżonkowie nie pokutują i ze swoim problemem nie zwracają się szczerze do Boga, to rozmaite terapie i spotkania duszpasterskie są niczym więcej jak tylko zabawą w kotka i myszkę. Mało tego. Niejeden „duśpasterz” może bardziej zaszkodzić aniżeli pomóc ich małżeństwu.
Gdy jakiś system komputerowy przez jakiś czas pracował w trybie awaryjnym, to zazwyczaj potrzebny mu jest reset do ustawień fabrycznych. Wezwany specjalista serwisu często resetuje urządzenie i niezbędne dla użytkownika parametry ustawia od nowa. Właśnie takiego podejścia do sprawy potrzebują współmałżonkowie, którzy przez jakiś czas męczyli się ze sobą żyjąc w trybie awaryjnym. Trzeba im powrócić do oryginalnych zasad pożycia małżeńskiego, nakreślonych w Słowie Bożym. Po resecie skruchy przed Bogiem i wzajemnego przebaczenia zaczynają na nowo określać i układać wzajemne relacje. Powinni przy tym uważać, bo łatwo mogą wpaść w koleiny wcześniejszych przyzwyczajeń. Jeżeli będą chcieli żyć na nowo, ale po staremu, to tryb awaryjny znowu szybko się im włączy.
Małżeństwo znające przykrość życia w trybie awaryjnym, dużo bardziej uważa, żeby należycie zabezpieczyć się przed ponowną awarią. Każdy bowiem jej powrót gorszy jest od poprzedniej, również i dlatego, że zaczyna zatwardzać serce i nasuwać myśli o wymianie złej połowy na nową. A wtedy wrócilibyśmy do sytuacji opisanej w ewangelii Marka 10,1-12, od której rozpoczęliśmy pierwszą część naszych rozważań o małżeństwie.
Pierwszy z tego cyklu wykład o małżeństwie: Związek jednego ciała
Drugi wykład: Wierność idei jednego ciała